niedziela, 19 kwietnia 2015

Obumierający sens, czyli "Atrofia" Lauren DeStefano

W pierwszej notce z treścią (no, powiedzmy...) w roli głównej wystąpi powieść "Atrofia", autorstwa Lauren DeStefano. O brawa dla bohaterki wieczoru nie proszę, bo nie zasłużyła.  
  Atrofia to jakże typowa przedstawicielka bardzo popularnego ostatnio postapo dla nastolatek, przemieszanego z miernym romansidłem. Żeby było nieco ciekawiej, autorka przyprawiła swój twór odrobiną harlekina z szejkiem, co zdecydowanie nie wyszło nikomu na dobre. 
 Jak to w postpo bywa, mamy świat po zagładzie. Dość klasycznej - wojna, zniszczone kontynenty, ostała się li tylko Ameryka północna, bo cóż by innego? Mamy też opłakane skutki inżynierii genetycznej (nad tym wątkiem wyraźnie unosi się duch prawicowej publicystyki a pismaki z pewnego portalu na "F" z aprobatą kiwają głowami) - odkąd ludzie zaczęli tworzyć idealne dzieci, coś się zepsuło. Bardzo zepsuło. O ile pierwsze pokolenie z probówki (czy wręcz sztucznej macicy, nie doprecyzowano) jest silne, zdrowe i starzeje się wolniej, niż zwykły człowiek, o tyle kolejne (i znowu niedopowiedzenie - czy to są naturalnie poczęte dzieci ludzi z probówek czy kolejny rzut genetycznie modyfikowanych i identycznych z naturalnymi płodzików?) jest mocno nie tego - kobiety umierają równo w wieku dwudziestu lat, mężczyźni dożywają natomiast sędziwego wieku lat dwudziestu pięciu. Zapadają wtedy na chorobę, która toczka w toczkę przypomina gruźlicę z dodatkiem podskórnych wylewów, której nie daje się wyleczyć w żaden sposób. 
To jednak nie jest najciekawszy element tego wiekopomnego dzieła. Przez epidemię mistycznej gruźlicy ludzie wykombinowali, że się trzeba porządnie rozmnażać, bo inaczej nasz gatunek czeka smętny koniec. Zabrali się do tego w dość... interesujący sposób. Mianowicie gangi zuych zuoli, nazywanych Kolekcjonerami (Kolekcjonerami, nie kolekcjonerami, wiadomo, że tak jest bardziej) porywają dziewczynki od (mniej więcej) lat jedenastu do osiemnastu i sprzedają je bogatym zuolom, nazwywanym Zarządcami, którzy się z nimi żenią, wbrew ich woli. Zadumajmy się na chwilę nad tym procederem i jego głębokim bezsensem. Mamy biedny, postapokaliptyczny świat, brud, smród, ubóstwo, szalejące gangi i ogólne bezprawie (tak podejrzewam, ponieważ o jakiejkolwiek władzy nie padło ani pół słowa). W miastach roi się od sierot, starszych i młodszych, żebrzących i okradających co się da. Czy w takich okolicznościach jakąkolwiek rację bytu ma porywanie kogokolwiek? Mogę się założyć, że znaczna część dziewczyn, mając do wyboru walkę o przeżycie na ulicy i wygodne życie jako żona jakiegoś bogacza, bez namawiania i nacisków ochoczo zgodziłaby się na ślub. Sądzę nawet, że byłoby ich tyle, że dla każdego by starczyło. Ale nie, dla podniesienia poziomu taniego dramatyzmu trzeba było wcisnąć krwiożercze gangi, które porywają biedne panienki a te, które się nie sprzedadzą, zabijają, bo... bo mogą. Bo to autorce na rękę. Bo w postapokaliptycznych powieścidłach dla młodzieży przedmiotowe traktowanie kobiet i odbieranie im praw jest wielce pożądane. 
 W ramach tego trendu mamy jeszcze poligamię, trzymanie żon w zamknięciu, seks z trzynastolatką i jej ciążę, molestowanie, odbieranie matkom dzieci i wiele innych atrakcji  spod znaku krwiożerczego patriarchatu i masochistycznych fantazji. 
Co ciekawe, te rzeczy same w sobie bulwersujące, nie budzą zbyt wielu uczuć. To powieścidło jest tak niesamowicie bezpłciowe i nijakie, że nie da się przejąć losem kogokolwiek. To wina zarówno mizernej konstrukcji postaci (o tym dalej) jak i dziwnej płytkości fabuły. Każde wydarzenie jest zaledwie muśnięte, autorka nad niczym nie zatrzymuje się dłużej.
Tak na marginesie - czemu nie widziałam jeszcze książki dla nastolatek czy w ogóle jakiejś popularnej fantastyki*, gdzie to mężczyźni byliby ciemiężeni? Czyżby stereotypy tak głęboko siedziały w głowach pisarzy?
  Nie będę streszczać całej fabuły (a nuż ktoś się skusi na to cudo wielkiej urody?), ale muszę zachwycić się niezwykle subtelnymi portretami bohaterów. Główna bohaterka jest typową dla tego gatunku przezroczystą amebą, zupełnie zwyczajną, ale jednak mająca jakąś niezwykłą cechę (zazwyczaj są to ogniście rude włosy, tu mamy wersję "na bogato", bohaterka ma bowiem heterochromię), niemyślącą i nierobiącą niczego sensownego oprócz snucia się od jednego wydarzenia do drugiego i zadręczania bogu ducha winnego czytelnika swoimi wewnętrznymi monologami o życiu i rzyci. A wszystko to doprawione pewną dozą bucery. Wzruszająca klasyka. 
Dwie pozostałe bohaterki są nieco bardziej sensowne, ale albo irytujące sztucznością albo ledwo zarysowane, więc też nie ma się czym przejąć. Tró loff jest niczym innym jak mobilnym kolorem oczu i włosów (w sumie w takich książkach mężczyźni też są traktowani przedmiotowo. Przynajmniej jest jakaś sprawiedliwość) a Ten Drugi jest nierozgarniętą amebą, tak jak główna bohaterka. Najbardziej niezwykły jest jednak główny zuol. Nie pokazali co prawda, że kopie szczeniaczki, ale chyba tylko przez zwykłe niedopatrzenie. Przy okazji jest głupi jak but, żeby przypadkiem nie stanowić zagrożenia dla pierwotniaczego umysłu protagonistki. Nie będę pisać, na czym ta głupota polega, ten wytwór książkopodobny do tego stopnia pozbawiony jest akcji, że zdradzenie czegokolwiek mija się z celem. 
  Wątek romantyczny niby jest, ale równie dobrze mogłoby do nie być. Dawno nie widziałam tak bolesnego braku przyciągania między teoretycznie zakochanymi bohaterami. Niestety, bardzo rzuca się w oczy, że romans jest tylko dlatego, że tego wymagają założenia gatunku.
Jeśli chodzi o plusy to... tak..., no, wiem! Czytałam młodzieżowe książki napisane dużo gorszym językiem. I to będzie na tyle.
Atrofię mogę polecić, o tak, jako coś na zbicie nadmiaru mózgu. W każdym innym wypadku odradzam. A teraz idę szukać kolejnego postapo.

* Nie, Czarne kamienie się nie liczą, tam wszyscy mają równo przerąbane.

12 komentarzy:

  1. "Tak na marginesie - czemu nie widziałam jeszcze książki dla nastolatek czy w ogóle jakiejś popularnej fantastyki*, gdzie to mężczyźni byliby ciemiężeni?"

    Wydaje mi się, że może to być spowodowane poglądem, że "ciemiężone kobiety=realizm historyczny, ciemiężeni mężczyźni=marzenie feministek". W sumie teraz zastanawiam się, czy jakiś Prawicowy Pisarz Fantasy nie popełnił podobnego dzieła "ku przestrodze", ale są to rejony literatury, w które wolę się nie zapuszczać, żeby sprawdzić to osobiście.

    Galnea

    OdpowiedzUsuń
  2. W świecie emoKaladinka ponoć mężczyznom żyje się niesłodko, chociaż specjalnie uciemiężeni nie są, chyba że intelektualnie. A tak w ogóle to zdaje mi się, że ciemiężone kobiety występują przeważnie u autorek - chociaż mogę się mylić.
    Co do samego powieścidła - czuję się urażona, że hirołina została obdarzona akurat heterochromią, moja wewnętrzna LoGHistka skręciła się już na obwarzanek.
    To by było na tyle, jeśli chodzi o bezsens komciowy, jeśli zaś chodzi o sens, to powiem tylko, że dzięki tej noci wiem, że nie sięgnę po to wielkopomne dzieuko, chociaż po TvTropesowej fazie kiedyś mnie nawet kusiło. Dzię-ku-ję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, dzięki tej noci uchronisz swój wyżarty przez zue rzeczy musk przed doszczętną destrukcją.
      A co do ciemiężonych kobiet - prawdopodobnie chodzi o to, o czym pisze Galnea, plus trudności w wyobrażeniu sobie innego stanu rzeczy oraz masochistyczne fantazje, co by wyjaśniało, czemu autorki produkują większość takich dzieł.
      W Drodze królów mężczyźni mają złudzenie władzy i absolutnie nie widzą, że są nieco upośledzeni względem kobiet i wszyscy wydają się całkiem zadowoleni. Ale o tym chyba walnę oddzielną notkę. Co ciekawe, tę książkę napisał mężczyzna.

      Usuń
  3. Iwona Kamińska "Pani świata'"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a to całkiem ciekawie wygląda. Oczywiście komentarze na temat tej książki zawierają jęki na walnięte feministki, ale tego można się było spodziewać. Czy polecasz, anonimowy anonimie?

      Usuń
  4. To jest komć chaotyczny.
    1. Nie zaszkodziłoby pisanie tytułu w cudzysłowie.
    2. Podoba mi się twój styl pisania i reckowania. Będę czytać.
    3. Zdarzyło mi się kiedyś-kiedyś-dawno-kiedyś obejrzeć całkiem dużo serialu "Gwiezdne wrota" i choć nic a nic z tego serialu nie pamiętam, to był m.in. tam wątek (albo go nie było, ale tak go zapamiętałam, NIE WIEM), że zaprzyjaźniona obca cywilizacja dała naszej cywilizacji osomne leki na długowieczność i ludzie je masowo przyjęli i się potem okazało, że te leki to powodują bezpłodność w perspektywie gatunku, i to był podstęp ze strony obcej cywilizacji, jednak nie zaprzyjaźnionej. Ale akcja chyba nie poszła w stronę scen sodomy i gomory, tylko odkręcania historii... (Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, niech sprostuje.) Anyway, jak do tej pory to moje ulubione backstory dla niepłodności, przynajmniej ma rozmach. (Bo jeżeli chodzi o degenerację, wygrywa u mnie smutna historia mieszkańców Innsmouth.)
    3. "Bo w postapokaliptycznych powieścidłach dla młodzieży przedmiotowe traktowanie kobiet i odbieranie im praw jest wielce pożądane." - nie wiem, jaki jest wydźwięk omawianego powieścidła, ale wstępnie diagnozuję ugruntowanie feministycznego myślenia + dobrą harlekinową damę w opałach.
    4. "seks z trzynastolatką i jej ciążę" - to w tym świecie oni umierają na suchoty młodzi i piękni? Po pierwszych akapitach spodziewałam się, że ludzie doznają przyspieszonego procesu dojrzewania, starzenia itp. Czy jest jakoś wyjaśnione, dlaczego gruźlice łapią się ich akurat w wieku odpowiednio 20 i 25 lat?
    5. "Tak na marginesie - czemu nie widziałam jeszcze książki dla nastolatek czy w ogóle jakiejś popularnej fantastyki*, gdzie to mężczyźni byliby ciemiężeni? Czyżby stereotypy tak głęboko siedziały w głowach pisarzy?" - chyba nie o to chodzi, ale feministyczna odsłona "Ziemiomorza" przegina... no nie, nie w drugą stronę, w każdą stronę. Ideologia feministyczna w tomach od "Tahanu" jest tak nachalnie wpychana do gardła, że po lekturze aż nie chce się mieć nic wspólnego z feminizmem. Hejthejthejt.
    6. "zadręczania bogu ducha winnego czytelnika swoimi wewnętrznymi monologami o życiu i rzyci" - serio tam są monologi o rzyci? Streścisz jakiś?
    7. "Najbardziej niezwykły jest jednak główny zuol. Nie pokazali co prawda, że kopie szczeniaczki, ale chyba tylko przez zwykłe niedopatrzenie. Przy okazji jest głupi jak but, żeby przypadkiem nie stanowić zagrożenia dla pierwotniaczego umysłu protagonistki. Nie będę pisać, na czym ta głupota polega, ten wytwór książkopodobny do tego stopnia pozbawiony jest akcji, że zdradzenie czegokolwiek mija się z celem." Mój ulubiony fragment.
    8. "Wątek romantyczny niby jest, ale równie dobrze mogłoby do nie być." - NO CHYBA NIE. Przecież takie powieścidła pisane są głównie dla wątku romantycznego, inaczej nikt by nie pisał i nikt by nie czytał.
    9. A, uprzedziłaś mnie.
    10. "Atrofię mogę polecić, o tak, jako coś na zbicie nadmiaru mózgu." - Lawinooo, a zrobiłabyś kiedyś posta "10 książek na nadmiar mózgu" z zestawieniem zalet przekonujących do wyboru pozycji konkretnie w tym celu i wad (w tej kategorii jednakowo głupota niezabawna i prawdziwe zalety)?

    Spowarzaniem,
    Wielki Inkwizytor Internetu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Kurczę, tam była kursywa, przysięgam. Zaraz coś z tym zrobię, póki co nawet nie umiem ustawić jednej wielkości literek.
      4. Ludzie dojrzewają w normalnym tempie i umierają młodzi i piękni. Nie, to nie jest absolutnie w żaden sposób wyjaśnione. Stawiam na jakiś zpizeg i że wcale nie było apokalipsy, zbyt wiele razy było wspominane zabijanie naukowców, którzy prowadzili badania nad chorobą i gaszone szybko dywagacje na temat "a może gdzieś jeszcze są ludzie?"
      6. Może nie dosłownie o rzyci, ale dużo przemyśleń, czy amebowy hiroł ją przeleci czy nie, czy amebowy hiroł przelatuje swoje inne żony.
      8. Właśnie o to chodzi, często w takich książkach postapokaliptyczna fabuła służy tylko za nastrojowe tło dla romantycznych uniesień. Tutaj ten wątek był wepchnięty na siłę, przeważały przemyślenia hirołiny o jej rodzinie, życiu i reszcie.
      10. Jestplan. Zastanowię się nad tym, właśnie czytam kolejne powieścidło postapo, więc...
      Piękne dzięki za komcia i dobre słowa, rozpływam się <3

      Usuń
    2. *zadumała się*
      Stawiam na jakiś zpizeg i że wcale nie było apokalipsy, zbyt wiele razy było wspominane zabijanie naukowców, którzy prowadzili badania nad chorobą i gaszone szybko dywagacje na temat "a może gdzieś jeszcze są ludzie?"
      Ale... po cholerę komu takie zpizgi.
      *pogrąża się głębiej w zadumie*

      Usuń
    3. Żeby sztucznie podtrzymać przy życiu te nędzne resztki fabuły i żeby hirołina mogła walczyć z systemem. Ale to się jeszcze okaże, sama nie jestem pewna, co jeszcze ałtorka wykombinuje.

      Usuń
  5. Ja to kiedyś czytałam i podobało mi się ;-; To było jednak w gimnazjum i nic z tego nie pamiętam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ksiopko brzmi obrzydliwie. Jeśli takie ciemiężenie kobiet w książkach ma cokolwiek wspólnego z feminizmem, to chyba z jedną z najobrzydliwszych gałęzi - jak ja nienawidzę tego wmawiania światu, że kobieta zawsze musi być ofiarą! Zdecydowanie wolę feminizm w wykonaniu Igrzysk Śmierci. Szkoda, że więcej młodzieżówek nie idzie w tę stronę. Nic to, podoba mi się jak piszesz, więc wrócę na kolejną notkę.

    Uwaga, teraz będę reklamować to, na co bardzo ostatnio fazuję.
    "Tak na marginesie - czemu nie widziałam jeszcze książki dla nastolatek czy w ogóle jakiejś popularnej fantastyki*, gdzie to mężczyźni byliby ciemiężeni?"
    Bo nie czytałaś książek o Drizzcie (konkretnie dwóch pierwszych tomów). Polecam, mało ambitne to-to i kiepsko napisane, ale całkiem przyjemne, a ciemiężeni mężczyźni są przedstawieni dość smutno.

    PS: Czy Twój avć ma takie a nie inne kolory, bo jest rudy i biedny? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytam inne ksiopko, które wydaje się głupie (no bo jak inaczej), ale bohaterka coś robi. Może będzie lepiej.
      Tym książkom się przyjrzę, ale chyba nadal to nie jest postapo dla nastolatek.
      A avć jest nie tylko biedny i rudy, ale też się rozjechał, przez co jest jeszcze biedniejszy.
      Dziękuję za komcia *kłania się*

      Usuń